Agresja sowieckich wojsk na Polskę 17 września 1939 r. we wspomnieniach Grzegorza Koszczuka...
19 września żołnierze z czerwonymi gwiazdkami na czapkach wkroczyli do Ejszyszek. Większość mieszkańców miasteczka z przerażeniem patrzała na obce wojsko nadciągające ze Wschodu. Ludzie zdawali sprawę z tego, co teraz ich czeka z nadejściem bolszewików. Ale trzeba przyznać, że pewne środowiska w naszej miejscowości entuzjastycznie witały Armię Czerwoną. Byli to przede wszystkim działający w podziemiu rewolucjoniści, sowieccy agenci, kryminaliści. Jeszcze zanim pierwsze sowieckie oddziały dotarły do okolic Ejszyszek, zaczęli napadać i rabować domy okolicznej inteligencji, ziemiaństwa, zamożniejszych chłopów. Pod płaszczykiem bolszewickiej ideologii zaczęto pozbawiać majętności „Polaków-panów”, doszczętnie zabierano ubrania, jedzenie, bydło. Komuniści i ich poplecznicy wysiedlali bogatych Polaków, zabierając domy.
W tym samym czasie aresztowano także komendanta ochotniczej straży pożarnej Ejszyszek — Stanisława Gotowieckiego, pracowników samorządowych: Antoniego Bukiejko, Ambrożego Walukiewicza, brata mojej mamy oraz kilku bogatych Żydów. Podobny los spotkał też właściciela majątku Hornostaiszki o powierzchni 417 ha ziemi Józefa Siekluckiego, który walczył w Wojsku Polskim, oraz gospodarzącego w Emilucynie na 484 hektarach jego brata Gabriela. Obaj zostali osadzeni w więzieniu w Lidzie, gdzie zmarli z głodu.
Natychmiast powstały „czerwone komitety”, składające się z komunistów. W Ejszyszkach przewodził im Chaim Szuster. Szefem komsomołu był Riwka Bojarski.
Znajdujący się na Jurydyce przy ulicy Kościelnej nasz dom należał do najbardziej okazałych. Zważywszy to czerwonogwardziści kazali naszej rodzinie przenieść się na strych, a w mieszkaniu urządzili sztab jednostki wojskowej. Jako że ojciec był ułanem u Piłsudskiego, w pokoju na widnym miejscu wisiał portret Marszałka, co nie uszło uwagi sowieckiego politruka. Wyrwał on portret z ramy i niosąc mówił: „Chcę zobaczyć, jak też wasz Piłsudski będzie się palił”. Mama wyrwała go z rąk politruka z krzykiem: „Nie dam palić!”. Na to ojciec schwycił mamę za rękę i wyprowadził do składzika mówiąc: „Głupia, toż to wojna, mogą za to zastrzelić”. Politruk portret spalił, połamał ramę, pobił szkło. Mama dni parę nie schodziła ze strychu. Potem jednostka sowiecka odjechała, w jej miejsce przysłano inną i w ten to sposób dzięki opatrzności Bożej konflikt o portret Piłsudskiego się zakończył.
Janusz Błaszczyk